Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Będąc w Egipcie trzeba obowiązkowo zobaczyć Piramidy w Gizie. Na tę wycieczkę wybraliśmy się z biura podróży w Hurghadzie, które zapewniało polskiego przewodnika. W programie wyjazdu oprócz wspomnianych Piramid znalazły się jeszcze takie atrakcje jak: zwiedzanie Muzeum Egipskiego (Starożytności) w Kairze, rejs łodzią po rzece Nil, wejście do grobowca żony Cheopsa, Sfinks, wizyta w fabryce perfumów i w Instytucie Papirusu.

Wyjechaliśmy z Hurghady po godzinie 23 autobusem w kierunku Kairu. Obfitująca w emocje podróż trwała ponad 7 godzin. Kair - największe, wielomilionowe miasto Afryki położone jest nad brzegami rzeki NIl. Pierwotnie jednak stolicą Egiptu było miasto Memfis, założone w II połowie XXIX wieku p.n.e, które położone było na południe od Kairu. W miejscu obecnego miasta Kair w 150 r. n.e Rzymianie założyli fort Babilon. Druga wersja mówi, że założycielami Kairu byli Arabowie, którzy w 642 r. n.e. zdobyli ten fort i założyli w tym miejscu obóz wojskowy. Od 973 r. n.e. Kair był stolicą kalifatu. W 1517 r. został opanowany przez imperium osmańskie a w 1798 r. podbity został przez wojska Napoleona. Po zakończeniu francuskiej okupacji miasto zaczęło się dynamicznie rozwijać (budowa Kanału Sueskiego i kolej z Kairu do Aleksandrii). W latach 1914 - 1922 Kair znajdował się pod okupacją brytyjską. Od XIX w. rozpoczęło się w Kairze nasilenie ruchu turystycznego i stolica Egiptu zaczęła przyciągać licznych obcokrajowców, głównie z Europy. Przejazd autobusem przez miasto pozwolił nam troszkę się rozejrzeć. Widoki w pewnym stopniu nas rozczarowały, wszystko pokryte kurzem (lub piaskiem), brudno i jakoś tak wszędzie szaro i buro. Nawet pogoda w tym dniu nam nie dopisała, gdyż niebo było zachmurzone i potęgowało to wraz z tymi widokami miasta uczucie przygnębienia. Przebijając się przez kairskie korki i hałas uliczny dotarliśmy do Muzeum Egipskiego (Starożytności). Sam wygląd budynku Muzeum potrafił poprawić humor, gdyż jego elewacja jest w przyjemnym ciemnoróżowym kolorze i znacznie wyróżnia się na tle innych budynków. Zaraz za wejściem na plac i przejściu przez pierwszą bramkę (w której można zostać posądzonym o terroryzm, jeżeli ma się w torbie scyzoryk lub inne ostre narzędzie), przewodnik informuje nas, że w Muzeum nie wolno robić żadnych zdjęć i w tym celu konfiskuje nam aparaty i kamery i odnosi je do depozytu. Pokonując kolejną bramkę w wejściu budynku wchodzimy do środka i rozpoczynamy zwiedzanie. Muzeum Starożytności powstało w 1835 r. i mieści się w neoklasycystycznym budynku. Oficjalnie zostało otwarte 15.11.1902 r. Zgromadzonych jest tutaj ok. 120 tysięcy przedmiotów sztuki egipskiej. Turyści mogą tutaj obejrzeć wyposażenie z grobowca faraona Tutenchamona (wraz z jego złotą maską), królewskie mumie, liczne posągi faraonów. Wszystkie eksponaty ułożone są w Muzeum w porządku chronologicznym, na przejście wszystkiego potrzeba wiele czasu, dlatego przewodnik pokazał nam najważniejsze przedmioty i po kilku godzinach mogliśmy ruszyć autobusem dalej. Jechaliśmy ulicą wzdłuż Nilu i wkrótce zatrzymaliśmy się przy przystani po to, by ruszyć z niej łodzią w rejs po rzece. Ta wycieczka (dodatkowo płatna) okazała się jednak porażką. Na łodzi została puszczona głośno muzyka, chyba po to by zagłuszyć ryk silnika łodzi, ale zagłuszała też słowa przewodnika, który opowiadał nam obok czego właśnie przepływamy. Niewiele tego było, pokazał nam Wieżę Kairską znajdującą się na wyspie Zamalek, która mierzy 187 metrów wysokości i wybudowana została na wzór lotosu. Na jej szczycie znajduje się taras widokowy, z którego przy dobrej pogodzie można podziwiać panoramę miasta. Chwilę później przepływaliśmy obok wielkich szarych budynków, które okazały się drogimi hotelami usytuowanymi nad brzegiem Nilu. Atrakcją dla przewodnika było pokazanie nam, gdzie mieści się Ambasada Izraela w Kairze. Woda w Nilu jest brudna, ciemnobrązowa i w niektórych miejscach pływają śmieci. Po przepłynięciu pod dwoma mostami zawróciliśmy do tej samej przystani i pojechaliśmy dalej. Kolejnym punktem wycieczki była fabryka perfumów. Po wejściu do środka poproszono nas o zajęcie miejsc, rozdano nam ulotki i ołówki do zaznaczania pozycji, które zamierzamy zakupić i pani - Polka zaczęła nam opowiadać o zapachach, ich leczniczym działaniu na niektóre nasze dolegliwości i ogólnie na temat kompozycji zapachowych przeznaczonych dla kobiet i dla mężczyzn. Zdecydowaliśmy się na zakup zestawu czterech buteleczek (każda po 30 ml) za sumę 50 dolarów. Jako gratis do tego zestawu dostaliśmy małą, szklaną lampkę do aromatoterapii. Konsystencja perfumów jest ciężka i oleista. Według zapewnień prezenterki zapach powinien utrzymywać się na skórze przez 24 godziny, tymczasem nasze testy z tymi perfumami wykazały, że zapach roztarty na nadgarstku utrzymywał się na nim przez maksymalnie 8 godzin. Następnie autobusem wjechaliśmy do Gizy, która mimo tego,  że jest położona 20 kilometrów od Kairu wchodzi w skład jej aglomeracji, a znana jest przede wszystkim z piramid. Przed zwiedzaniem piramid czekał nas jeszcze obiad w pobliskiej restauracji (wliczony w koszt wycieczki). Patrząc przez okna autobusu na ulice Gizy, którymi jechaliśmy zaczął narastać we mnie lęk dotyczący miejsca tego obiadu. Ulice Gizy wyglądały jeszcze gorzej niż w Kairze, były bardziej brudne a budynki brzydkie, odrapane i rozpadające się. Mijane kanały z brązową wodą zarzucone były śmieciami, w których brakowało chyba tylko martwych zwierząt. Restauracja jednak okazała się bardzo miła i przyzwoita. Posiłek w formie szwedzkiego, bogatego bufetu zaspokoił nam głód, trochę denerwujące było to, że napoje do tego obiadu trzeba było zakupić sobie we własnym zakresie, a ceny w restauracji oczywiście były zawyżone. Po napełnieniu żołądków nabraliśmy sił na zwiedzanie piramid. Widać je w Gizie z daleka, trzy monumentalne budowle starożytności czyli Piramida Cheopsa, Chefrena i Mykerinosa. Autobus podjeżdża pod tę ostatnią, wysiadamy z niego, dotykamy stopami piasku pustyni i oto jesteśmy: oko w oko z wiekami historii. Zadziwiające jest to, że do piramid można podejść i ich dotknąć. Moje wyobrażenie o tych zabytkach było takie, że dostęp jest do nich ograniczony ze względu na ich unikalny charakter. Tymczasem turyści mogą przechadzać się dookoła piramid do upojenia, wchodzić na szczyt po kamiennych blokach na samą górę. Pod piramidą Mykerinosa spotkać można się ze stadem wielbłądów i Arabów liczących na to, że turyści skuszą się na przejażdżkę. Trzymaliśmy się jednak od tych wielbłądów z daleka zgodnie z radą przewodnika, który objaśniał nam w jaki sposób można zostać naciągniętym na taką atrakcję. Za samo dotknięcie zwierzęcia trzeba zapłacić, a jeżeli już ktoś bardzo jest spragniony tego, by dosiąść wielbłąda, to musi uzgodnić cenę przed rozpoczęciem przejażdżki. W kilku miejscach pod piramidami stoją lub siedzą policjanci ubrani w czarne mundury. Kiedy mając czas wolny na fotografowanie piramid ustawialiśmy się z aparatem, jeden z tych policjantów podszedł do nas tłumacząc, że on nam zrobi zdjęcie na tle piramid. Z lekkim niepokojem po chwili wahania daliśmy mu aparat do ręki a on zaczął nas ustawiać w różne pozy i pstrykać fotki. Trzeba przyznać, że te pozy miał pomysłowe. Nie zdziwiło nas więc to, że oddając nam aparat, dyskretnie wyciągnął ręke po bakszysz. Trochę o piramidach. Największa z nich to oczywiście piramida Cheopsa, nazywana jednym z Siedmiu Cudów Świata. Wzniesiona została ok. 2560 r. p.n.e. i stanowi miejsce pochówku faraona Cheopsa. Jej boki zwrócone są dokładnie na północ, południe, wschód i zachód. Zbudowana jest z wielkich bloków kamiennych ważących od 2,5 do 15 ton, co sprawia, że jest to najcięższa budowla na Ziemi stworzona przez człowieka. Wysokość tej piramidy pierwotnie wynosiła 146,6 metrów. Obecnie jednak ze zwzględu na ścięty czubek, jej wysokość zmalała do 137 metrów. Stojąca obok piramidy Cheopsa, piramida Mykerinosa jest najmniejszą z nich, bo mierzy tylko 65 metrów wysokości. Zbudowana została ok. 2525 r. p.n.e. dla Mykerinosa, który był władcą Egiptu z okresu IV dynasti. Na boku piramidy zachowały się szczątkowe wapienne pokrycia licowe. Na północnym i wschodnim boku w większej części zobaczyć można pokrycie granitowe. W sąsiedztwie piramidy Mykerinosa wznoszą się trzy małe piramidki. Ostatnia z piramid - piramida Chefrena zbudowana została ok. 2540 r. p.n.e. Chefren był synem Cheopsa i ojcem Mykerinosa. Wysokość tej piramidy to 137 metrów. Do jej budowy użyto 2,5 tony wapienia sprowadzonego z półwyspu Synaj oraz granitu z kamieniołomów Abu Simbel. Na jej wierzchołku widać płyty okładzinowe. Obok piramid przewodnik wskazuje nam podłużny dół czyli podziemne pomieszczenia budowane dla barek, które mogły służyć za życia faraona do ceremonialnych podróży po Nilu, a po śmierci identyfikowane były jako święte barki, w których  podróżować miał władca w zaświatach. Za dodatkową opłatą przewodnik prowadzi nas do piramid, w której swoje grobowce mieli: lekarz i architekt. Nam najbardziej jednak spodobało się wejście do grobowca żony Cheopsa. Na dół schodzi się wąskim korytarzem po trapie. Im głębiej się schodzi, tym jest bardziej gorąco, co wydaje się dziwne bo powinno być chłodniej. Na dole w grobowcu jest ciasno i byliśmy tam dosłownie parę minut, bo przewodnik z góry na nas wołał i popędzał do wyjścia. Spoceni, zgrzani i z zadyszką wyszliśmy na powierzchnię i udaliśmy się do Sfinksa. Ogromny pomnik zwrócony na wschód w kierunku Nilu został wyrzeźbiony w potężnym bloku skalnym z polecenia Cherena, a było to prawdopodobnie w latach 2723 - 2563 p.n.e. Sfinks - symbol władzy królewskiej przedstawia leżącego lwa z głową Chefrena. Do samego posągu nie można podejść. Po przejściu labiryntu wychodzi się na skarpę i z tego miejsca można go podziwiać. Skarpę od rzeźby Sfinksa oddziela głęboki dół, któy co prawda nie jest ogrodzony, ale dla turystów zbyt stromy do pokonania. Podczas gdy wokół piramid kręciło się niewielu turystów, do Sfinksa podchodziło się w tłumie ludzi. Dodatkowym utrudnieniem byli sprzedawcy, którzy zaczepiając turystów oferowali różnego rodzaju figurki i biżuterię. Ponieważ Sfinksa można odwiedzać tylko do godziny 16.30 handlowcy na siłę próbowali sprzedać towar, obniżając cenę nawet do jednego dolara. Gdy zachęceni taką ofertą zatrzymaliśmy się by kupić rzekomą figurkę Sfinksa, cena nagle magicznie wzrastała do 20 funtów egipskich. O zachodzie słońca trzeba było rozstać się z piramidami i Sfinksem. To miejsce wywarło na mnie ogromne wrażenie. Stojąc obok piramid można było poczuć tę potęgę zawartą w kamiennych, ciężkich blokach oraz nieśmiertelność tego monumentu na przestrzeni wieków. W drodze powrotnej do Hurghady odwiedziliśmy jeszcze Instytut Papirusu czyli kolejny sklep, w którym turyści zostawiają ciężkie pieniądze. Znowu na początku odbyła się prezentacja, jak to z łodygi papirusa powstawał arkusz, który służył do pisania. Po prezentacji można było oczywiście zakupić jeden z takich malowanych papirusów a ich wybór był ogromny. Podróż powrotna do hotelu zajęłą nam znowu ok. 7 godzin autobusem. Na miejsce dotarliśmy ok. 1.30 w nocy zmęczeni ale usatysfakcjonowani wycieczką.

Przydatne informacje:

wycieczka z biura podróży w Hurghadzie do Kairu kosztowała nas 60 dolarów za osobę, w tym były bilety do Muzeum Starożytności - 60 funtów egipskich za osobę, obiad (bez napojów), Piramidy (wejście do grobowców lekarza, archiekta i żony Cheopsa - dodatkowo płatne)

rejs łodzią po rzece Nil - 30 funtów egipskich (w chwili obecnej 1 funt egipski to 0,55 zł)

Wyjazd z arabskiego biura podróży to jednak ekstremalne przeżycie (dojazd autobusem do Kairu z Hurghady dostarczył nam emocji w postaci zaciemnionego autobusu czekającego na autostradzie w środku nocy na niewiadomo co). Jeżeli ktoś lubi takie przygody to polecamy, biorąc jednak pod uwagę bezpieczeństwo turystów w Egipcie i nasze obawy na tym dzikim lądzie radzimy wszystkim turystom spragnionych zwiedzania do korzystania z wycieczek organizowanych przez polskie biura podróży (tych, które organizowały przelot i zakwaterowanie w Egipcie).